Wspólne wieczory
Lubię
nasze wspólne wieczory, kiedy kupujemy sobie dwa wina (tak na dobry sen), jedno
tańsze, a drugie droższe. Otwierasz jedno z nich. Próbujesz, następnie krzywisz
się okropnie. Mówisz, że kto to w ogóle wybierał. Ja mówię że ty, i że straszna
lipa, bo otworzyłeś to droższe.
Potem
przeglądamy nasze zdjęcia i mówię do ciebie, że czemu ja nie mogę wychodzić na
zdjęciach ładnie. A ty mówisz, że mogę, tylko mi się nie chce.
Tyle
przez te wieczory już o tobie wiem, że od tej wiedzy aż boli mnie głowa. Wiem,
że najbardziej na świecie boisz się owulacji i tego, że kiedyś przytyję. Wiem,
że chcesz zrobić w życiu coś szalonego i nie, nie będzie to wypicie wódki z
mojego pępka. Wiem też, że chcesz liczyć pieprzyki na moim ciele, ale nie
możesz się ich doliczyć, bo nie wszystkie chcę ci pokazać, więc tak naprawdę
nie wiesz, czy one tam są, czy ich nie ma.
Potem
zasypiamy.
Ja
zasypiam z gumą do żucia w ustach, a rano ty budzisz się z nią we włosach,
mówiąc: nie no, to chyba jakiś żart.
Komentarze
Prześlij komentarz