IT SUCKS



Czasem życie jest jak Magic Starsy, które w pewnym momencie przestały być dostępne w Polsce, choć przez cały ten czas produkowali je w Sochaczewie (województwo mazowieckie, powiat sochaczewski, prawa miejskie przed 1368). Jak bycie z kimś kto widział wszystkie sezony przyjaciół z jakimś innym kochaniem niż my. Jak ta sukienka ze zdjęcia, która nie może się zdecydować czy chce, żeby ją ubrać na mecz czy może na bal sylwestrowy. Jest jak jedzenie w szpitalu albo kac we wtorek.

Ona była jedną z tych kobiet, które szły do restauracji nie biorąc ze sobą ani grosza, a i tak wychodziły najedzone. Cieszyły ją rzeczy błahe, a od życia starała się nie wymagać zbyt wiele, chociaż za piękne zachody słońca była naprawdę wdzięczna. Wierzyła, że gdzieś na świecie istnieją ludzie, którzy rozpuszczali Vibovit w wodzie. Mówiła na nich białe landrynki. Istnieją, chociaż są raczej mało lubiane, a o wiele częściej  pomijane. Uważała, że są teraz prawnikami albo lekarzami i nie miała o to do nich żalu. Wierzyła też, że ci, którzy jedli go palcem, wciąż starają się chodzić tak, żeby nie dotykać stopami linii. Stawiają czynny opór dorosłości jedząc na obiad budyń i mambę, a kiedy nikt nie widzi robią balony z gumy do żucia tak, że przylepiają się potem do całej twarzy. Kiedy znalazła w końcu kogoś kto razem z nią przechodził po pasach omijając te białe okazało się, że robi to tylko przez przypadek, bo był bardzo wysoki i miał nieludzko długie nogi. Okazało się również, że wspólne mieszkanie rzeczywiście zbliża do siebie ludzi, ale jedynie tych, którzy nie są w związkach. A za każdym razem kiedy chciała go namiętnie pocałować, musiała czekać, bo grał akurat w grę.




STILL LOVING YOU



Jesteś jak prezent, którego nigdy nie będę mogła rozpakować. Jak drzazga, która weszła głęboko w skórę, której nie mogę wyjąć, i która prawdopodobnie zjedna się wkrótce z moim ciałem. Jesteś pierwszym, o którym myślę zaraz po przebudzeniu i marzeniem, w którym zatapiam się tuż przed snem. Kiedy odchodzisz, budzę się z pustką.

Masz niepokojącą mimikę twarzy. Jesteś moim natręctwem, słabością i trucizną. Dręczysz mnie. Nigdy nie wiem, co tak naprawdę myślisz, co czujesz i czego chcesz. Całe twoje spojrzenie jest zimne. Czasem myślę, że kiedy patrzysz na mnie, to ono odrobinę topnieje, ale to chyba tylko złudzenie. Chwilę później znów mam wrażenie, że zaraz zamarznie wszystko dookoła, a na końcu ja.

Miałam napisać do ciebie list. Miałam ci o sobie przypomnieć, miałam cię zapytać, o to co teraz będzie, ale bałam się. Potem zrobiło się zbyt późno, później zbyt wcześnie, potem była sobota, a w niedzielę przestraszyłam się, że na zawsze zostanę tylko twoim mglistym wspomnieniem.
Po prostu nie mogę o tobie zapomnieć.


2018




Powietrze powoli oczyszcza się z mikołajów, cekinów i magicznej atmosfery. Jeszcze dwa tygodnie i przestaniemy potykać się o butelki taniego szampana. Znów będzie można oddychać zwykłym smogiem i spokojnie czekać na czekoladowe zające.

Kiedy inni gorączkowo podsumowują to co było i snują ambitne plany na nowy rok, moim jedynym postanowieniem jest to, żeby w kolejnego sylwestra zapamiętać północ i wsiąść do taksówki z klasą, a nie z pomocą. Tak, żeby kolejnego dnia nie jednoczyć się w masowym zgonie z sąsiadem, którego torsje, dzięki oszczędności na materiałach budowlanych, słychać także i w mojej łazience. Innymi słowy, chcę się cieszyć, ale tym razem nie tak jakby jutra miało nie być, bo jutro zawsze nadchodzi. A wtedy nie ma litości. Jednak z rzeczy niesamowitych, jakie wydarzyły się w 2018 roku, to mój pierwszy raz pierwszy pod namiotem. I choć nie był to wcale Openair jak chciałam, a zwykła Legnica, to wrażenia, podejrzewam, były podobne. I chociaż ze sztuką surwiwalu mam tyle wspólnego, że potrafię zmyć makijaż mokrą chusteczką, a otwieracz do piwa zawsze noszę przy kluczach, to jakoś przeżyłam. Upiekłam też swoje pierwsze w życiu ciasto, a dla takiej ignorantki kulinarnej jak ja, która potrafi zjeść śledzia przy akompaniamencie dwóch pierogów z wczoraj, jest to niemały wyczyn.

Co się w tym roku nie wydarzyło, a bardzo mnie zdziwiło to to, że znów nie znalazłam się na liście najgorętszych dwudziestoparolatek w Polsce. Ba, nie zostałam nawet twarzą osiedla. Mam jednak nadzieję, że 2019 rok się za mną wstawi i będzie dla mnie dobry. Roku 2019 przygotuj dla mnie coś super.

Jedno wiem na pewno. W tym roku chcę być szczęśliwa jak kobiety z reklam podpasek i tamponów. One wydają się nie mieć zmartwień a wszelkie przykrości przechodzą obok nich z daleka. I tego właśnie wszystkim życzę.




INSTAGRAM

Copyright © Honorata Zepp