KAC
(Naprawdę nic mnie tak nie bawi jak własne żarty. Czy Wy też tak macie?)
Czasem ciężko jest pogodzić się z tym, że to wszystko przez alkohol. Mówimy, że boli głowa, coś nas bierze, a pies niech sra w domu.Czasami jest tak, że zbyt mocno świętujemy wtorek, imieniny albo cokolwiek innego. Wtedy na drugi dzień najtrudniej jest otworzyć oczy, skonfrontować się z rzeczywistością i zrobić absolutnie cokolwiek. Kac przychodzi zawsze z totalnego zaskoczenia, nigdy spodziewanie, jest jak interwencja CBŚ. To są takie poranki, kiedy budzisz się, a w lustrze zamiast własnego odbicia widzisz coś co najwyraźniej zaczęło się już rozkładać. Makijaż, który poprzedniego dnia czynił z ciebie miss województwa okazuje się zmyty zupełnie mniej więcej, a osoba, która wyszła wczoraj z domu najwyraźniej do niego nie wróciła. A przynajmniej na pewno nie w swojej kurtce (ja miałam tak kiedyś z butami i byłam przekonana, że od alkoholu maleją stopy).
Przypominają ci się wszystkie karniaczki i rozchodniaczki, które wędrowały po twoim organizmie w ilościach hurtowych jak kartofle po gorzelni. I te wspomnienia nie pomagają, bo okazuje się, że mają smak.
Najważniejsze jest, żeby malować się po zwymiotowaniu, a nie przed, i koniecznie spinać włosy.
Na koniec moje dwa ulubione cytaty o kacu z książki Jakuba Żulczyka Zrób mi jakąś krzywdę. Według mnie jest lepsza od Ślepnąc od świateł. A jak ktoś nie lubi długich książek, to jest też od niej krótsza.
Cytaty były w ostatnim wpisie, ale na pewno kogoś ominęły.
- Co tam wczoraj robiliście, gdzie zniknęliście? – pyta Michał, snując się bezwładnie po domku pełnym spoconych wódką trupów. Szuka papierosów, gdy je znajduje, okazuje się, że szukał tak naprawdę ibupromu; gdy znajduje ibuprom, szuka wody mineralnej. Kac to lawina narastających, fałszywych potrzeb. Tak naprawdę trzeba tylko położyć się w zimnej wodzie i nie bać się śmierci.
Papieros na czczo i na kacu smakuje tak, jakby zjeść trochę czyichś prochów prosto z urny.
Komentarze
Prześlij komentarz