przy wigilijnym stole
Obraz świąt, który przedstawiany jest w mediach napawa optymizmem i pomaga wczuć się w magiczną aurę ostatnich dni roku. Jednak nie zawsze święta upływają w miłej atmosferze. Życie to nie reklama Apartu. Jest też druga strona medalu, ta ciemna.
pocisk wymierzony prosto w uczucia
Pocisk to pytanie albo
osąd.
Pocisk zwykle wymierzony
jest w obecności świadków.
Pociski w najlżejszej
formie są po prostu niedelikatne. Jednak mogą być również intymne, agresywne,
przykre.
Celem takiego pocisku
są niestety głównie młode osoby, które zaczynają
dorosłe życie i dopiero w tym temacie raczkują. Dla niektórych, zadawanie niedelikatnych,
prowokujących pytań jest potrzebą niemalże fizjologiczną. Jakby mogło stać im
się coś złego, gdyby tego nie zrobili. Najbardziej popularną grupą osób, która
traktuje takie pytania jak fajną grę towarzyską, bez której świąt, by chyba po
prostu nie było są ciotki/wujkowie. Niestety zdarza się, że dziadkowie
i rodzice też lubią w nią grać. Albo ktoś zupełnie przypadkowy, kto uważa, że jego zdanie jest jakoś szczególnie istotne.
kiedy dzieci?
Takie pytania trzeba
zadać bez ogródek z grubej rury, najlepiej przy świadkach, tak żeby każdy opluł
się jedzeniem. Czasem rzeczywiście są to pytania, a czasem po prostu zwyczajne
oznajmienie, że dzieci powinniście mieć TERAZ. Mnie nikt nigdy nie zapytał o to wprost, moja rodzina szanuje moje wybory, ale takie pytania dotyczące mnie też
padały. Tylko nie wprost, a na przykład podczas mojej nieobecności. I naprawdę
żałuję, że ani razu mnie przy tym nie było, bo chętnie bym na nie odpowiedziała.
W taki sposób, że takie pytanie więcej by się po prostu nie pojawiło. I może
rzeczywiście kogoś to nie rusza, może ktoś potrafi odpowiedzieć na to pytanie z
uśmiechem na ustach nie widząc w tym nic złego. Potrafię to zrozumieć. Tylko,
że może nie wszyscy chcą mieć dzieci, nie wszyscy też je lubią (tak też można,
naprawdę). Ale naprawdę całym sercem współczuję kobietom, które mają problemy z
zajściem w ciążę, a bardzo by chciały albo takie, które poroniły i nie mają
ochoty mówić o tym całemu światu. Albo po prostu nie mają ochoty relacjonować
całej rodzinie jak idą starania o dziecko, bo to serio nie ich sprawa.
Oprócz tego szlagieru
jakim jest uprzejme przypomnienie o tym, że trzeba mieć dzieci, są niestety
jeszcze inne pytania. Kolejnymi z nich są – Czemu jesteś sama/czemu nikogo
nie masz/nie możesz sobie kogoś znaleźć? Co w takiej sytuacji zrobić? Jak
osoby, które zadają takie pytania myślą, że ludzie łączą się w pary? Że
wystarczy wyjść z domu zobaczyć kogoś na ulicy i zapytać – hej, będziemy razem?
I to koniec? Potem szybki ślub i dzieci, które najlepiej rodzić, aż do
menopauzy? Słyszałam wiele takich opowieści. Znalezienie kogoś z kim będzie
można iść przez świat, pokonywać trudy codzienności, a przy tym przyjaźnić się
i kochać jest trudne. Wydaje mi się jednak, że lepiej poszukać dokładnie niż
wiązać się z byle kim, bo to akurat jest banalnie proste. Chyba każdy wie czym
jest tinder. Osoby, które słyszą takie pytania mogą chcieć być same albo wręcz
przeciwnie. A jeśli nie chcą, to można takimi słowami sprawić komuś niemałą
przykrość. Osoby samotne łatwo jest skrzywdzić. A przypominanie im o tym, że są
same i obarczanie ich za to winą jest okrucieństwem.
Takich pytań jest mnóstwo. Kolejnym, które przychodzi mi do głowy jest temat ślubu, zaczynający się od kwestii zaręczyn. No to kiedy te zaręczyny? Może nie jestem babcią wierzbą, ale coś tam o życiu wiem, jestem też zadowolona ze swojej inteligencji emocjonalnej. A może jestem po prostu zbyt nowoczesna i uważam, że to są sprawy, na które nie warto naciskać. Presja, którą potrafi wytworzyć sukcesywne zadawanie pytań na tak ważne tematy może przyczynić się potem do podejmowania błędnych decyzji. Może być tak, że takie pytania przerodzą się w presję, formę nieumyślnej manipulacji, a tym też można wyrządzić krzywdę. Jeśli zaręczonym już się jest, to pytania oczywiście nie ustają, bo ślub. Kiedy poznaliśmy się z Kubą mieliśmy po 20 lat, pytania o ślub pojawiły się zaledwie po kilku miesiącach. Ale wiadomo jak jest ze ślubami, jak ślub to wesele, a wesele jest drogim przedsięwzięciem. Czy ktoś w wieku 20 lat, studiując i wynajmując skromny pokoik ma kilkadziesiąt tysięcy, żeby przehulać je na jednodniowy melanż? Wydaje mi się, że nie.
U mnie najdotkliwszą
kwestią, poruszaną najczęściej, przez osoby zupełnie do tego nieupoważnione
jest kwestia wagi. Tych nie lubię najbardziej. Zawsze okazuje się bowiem, że jestem
nie taka jak trzeba. Albo przytyłam albo jestem za chuda. A jeśli jestem za
chuda, to zawsze warto dodać, że na pewno mam anoreksję, prawda? Nie można być
szczupłym tak po prostu, trzeba koniecznie mieć problemy z odżywianiem. Publiczne
osądzanie kogoś o zaburzenia psychiczne wydaje mi jednak się dużym nietaktem. Dodatkowym
minusem bycia chudym jest to, że raz na jakiś czas ktoś powie ci coś takiego – z taką
wagą nie będziesz mogła mieć dzieci, albo, masz za wąskie biodra, żeby móc
rodzić dzieci.
Bezustannie zastanawia
mnie czemu niektóre osoby notorycznie nadużywają takich ciosów poniżej pasa.
Zadają je przecież dorośli, często wykształceni ludzie, mający własne rodziny i
dzieci. Takie osoby zwykle zadają te pytania osobom młodszym od siebie.
Najwyraźniej różnica kilku, kilkunastu, czy kilkudziesięciu lat sprawia, że te
osoby czują się zobligowane do takich zachowań. Nie wiem czy wynika to z braku
empatii, frustracji, bezmyślności, czy czegokolwiek innego. Zastanawiam się tylko jaki chcą osiągnąć cel. Nie ma jednak sytuacji,
w której takie zachowania byłyby uzasadnione, nawet jeśli łączą was więzy krwi. Dorosłość jest
trudna, może lepiej te osoby po prostu wspierać?
Nie będę kilkunastu czy
kilkudziesięciu osobom opowiadać jak u mnie z płodnością i rozmnażaniem. Nie będę
też opowiadać o mojej wadze i tym jak chce żyć. Nie i już. Pamiętam, kiedy mama
mojego ówczesnego chłopaka powiedziała, że może porozmawia z nim, żeby
pospieszył się z zaręczynami. Zdębiałam, ale poprosiłam ją, żeby tego nie robiła. Nie dlatego,
że tego nie chciałam, ale dlatego, że chciałam mieć pewność, że chce spędzić ze mną resztę życia, że to jego decyzja i potrzeba, i że robi to dlatego, że tak podpowiada mu serce, a nie
rodzina.
Przy okazji chciałabym oficjalnie poinformować wszystkich, że jeśli usłyszę, któreś z wymienionych wyżej pytań, skierowanych do mnie, bądź do bliskiej mi osoby i to pytanie sprawi przykrość, mi albo jej, to będę nieprzyjemna. Mimo to, nie neguję tego, że czasami warto szczerze porozmawiać na trudniejsze tematy, ale na pewno nie kiedy wszystkie oczy skierowane są na ciebie, na pewno nie przy tylu świadkach. Delikatnym sprawom należy się szacunek. Tutaj zacytuję fragment mojego ostatniego wpisu - Wciąż nie spełniamy czyichś wymagań. Wcale nie dlatego, że jesteśmy przeciętni. Zawsze jesteśmy jacyś za bardzo albo za mało. Robimy coś czego nie powinniśmy albo nie robimy czegoś co powinniśmy zrobić. Krążą nad nami czyjeś opinie, jak sępy, strach utrudnia decyzyjność.
A wszystkim osobom, które usłyszą takie pytania od ,,bliskich” chciałabym powiedzieć, że jestem pewna, że znajdziecie na nie błyskotliwe, cięte riposty, dzięki którym już nigdy takich pytań nie usłyszycie. Bo skoro starsze osoby mogą wytykać pewne sprawy, to czemu młodsze nie mogą?
Komentarze
Prześlij komentarz