RÓD PYRKÓW #1
Zaczynamy lajtowo, ale
nie martwcie się, potem będziecie musieli zapiąć pasy, bo szykuje się ostra
jazda. Najpierw trzeba po prostu przyswoić podstawy, żeby potem przejść do
czegoś trudniejszego. Jak w każdej dziedzinie nauki.
Marek byłby naprawdę
super, gdyby nie jego matka – Krysia. Krysia, przynajmniej na początku, teraz
już trochę mniej, była naprawdę uciążliwa. Powiedziała Markowi wprost, że piątka
nieswoich dzieci, to jednak trochę za dużo (powiedziała to oczywiście innymi słowami jak to Krysia). Ku jej uciesze, niespodziewanie okazuje
się, że w życiu Marka pojawia się jego była dziewczyna – Nina. Okazuje się
również, że ma syna Witka. Na końcu okazuje się, że ten syn jest Marka, a nie
Wolfganga jak wszyscy do tej pory myśleli. Wtedy Krysia stwierdziła, że Nina
jest super, bo ma tylko jedno dziecko, w dodatku Marka i to będzie dobry deal.
Marek jednak zachował się jak zbuntowany nastolatek i postanowił mimo wszystko
wziąć ślub z Marysią, ale bez Krysi.
Potem Marysia umiera, Marek zostaje sam, w dodatku totalnie nie ma głowy do wychowywania swojego syna, do którego głowy nie ma również jego matka. Kiedy Witek oswaja się z tym, że ma nowego ojca, matka również wiąże się z kimś nowym, wyjeżdża nie wiadomo gdzie i tak przerzucają go między sobą a babcią Krysią, choć dopiero co skończył terapię po zmianie ojca.
Potem Marek znajduje sobie konkubinę – doktor
Edytę z Leśnej Góry, która z kolei nie przepada za Witkiem (nie da się dogodzić
wszystkim kobietom). Przez to, że go nie lubiła, stwierdziła, że dla jaj poparzy
sobie twarz i oczy, potem zwali to na niego i raz na zawsze
pozbędzie się problemu. Typ bohatera – strateg. Dała sobie prezent mówiąc, że jest
od Witka, który był domowej roboty konstrukcją silnie wybuchową. Marek w końcu
domyśla się kto jest winny. Witek jednak znajduje oparcie w swoich kolegach
narkomanach. Podejrzewam, że byłby to najlepszy tydzień w jego życiu, gdyby
nie to, że w końcu musiał się spakować i jechać na odwyk. Dwa razy.
Kiedy konkubina zostaje odprawiona z domu Marka raz na zawsze zamieszkuje z nim Iwonka (nie wiem jak to się stało, sorry). Chyba była chora po tym jak wróciła z misji w Bangladeszu, bo jest lekarzem, a jej małżeństwo z Polakiem muzułmaninem rozpadło się, bo Alek – mąż, był zazdrosny. Jego rodzice też nie chcieli dopuścić do ślubu - to częsty motyw. Kiedy Iwonka tak sobie pomieszkuje u Marka, pewnego dnia otwierają wino i okazuje się, że aż lecą iskry. Potem Iwonka znika na jakiś czas, żeby kilka miesięcy później oznajmić, że jest w ciąży, ale nie powie kim jest ojciec. Szok i niedowierzanie, niewielka pula rodziny dowiaduje się, że ojcem dziecka Iwonki jest człowiek, który po części był właściwie i jej ojcem.
Zapomniani przez
wszystkich dziadkowie pojawiają się nagle głównie po to, żeby powiedzieć Iwonce, że tak to się
jednak nie robi. I żeby strzelić focha na kolejne 10 odcinków, bo dowiedzieli się
czyje to dziecko dopiero na jego chrzcie. Chociaż na początku byli pod mega
wrażeniem, że Marek tak przejął się dzieckiem Iwonki i tak super zajmuje się
nieswoimi dziećmi zmarłej żony.
Witek mieszka teraz z przybraną córką swojego ojca, która również ma z nim córkę i jest jego dziewczyną. Oprócz tego sam znajduje sobie dziewczynę, która pali marihuanę, a Marek obserwuje ich zza firanki przez lornetkę, za co karci go Iwonka, mówiąc, że jeśli jej rodzice to zobaczą, to pójdzie siedzieć. Ostatecznie postanawiają skorzystać z pradawnych zwyczajów i zaprosić ją na obiad.
cdn
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ
ROMAN MARIA IWONKA HUBERT AGATA WOJTEK STAŚ MAREK KRYSIA NINA WITEK DZIADKI NARKOMANI