barwy mojego życia

Wprowadzę Was dzisiaj w nowy wymiar seriali. Raczej nigdy nie będę pisać o poważnych serialach, bo co właściwie mogę o nich powiedzieć, skoro wszyscy oglądają teraz to samo. A nawet, gdyby coś jakimś cudem Was ominęło, to macie na ten temat 15 postów na blogach albo netflix sam powie wam, że musicie obejrzeć jakiś tam tytuł, bo wszyscy to oglądają i nie będziecie mieć o czym gadać ze znajomymi. A takie siedzenie w ciszy jest czasem niezręczne. Z kolei inne mniej znane, ale bardzo przeze mnie cenione, produkcje nie są dostępne absolutnie nigdzie, więc pozostaje mi pisać o tym. 

Z polskich seriali, które oglądałam jako dziecko, żadnego nie oglądam do teraz. Oglądałam Klan i tak jak Barwy szczęścia ludzie często oglądają ten serial tylko i wyłącznie dla jaj i wybuchowych dialogów, ale nie dotrwałam długo, bo ten serial mnie dołował. Już piosenka na początku – że życie jest nowelą raz przyjazną ale wrogą i takie tam kiepsko na mnie wpływało. Dlatego raczej nie, choć szkoda, bo słyszałam o nim dużo dobrego. Oglądałam też M jak miłość, ostatnio obejrzałam nawet ten kultowy fragment o komputerze. Muzyka, gra aktorska, doskonałe dialogi. Najlepsza rzecz na jaką można przeznaczyć 2 minuty swojego życia. Niestety w pewnym momencie odcięłam się od tej miłości, bo było mi jej aż nadto. Oglądałam również Plebanię, ale to dopiero był hardcore. Tracz -  obok Buki i dementorów, w życiu najbardziej bałam się chyba tylko jego. Jego wyraz twarzy był taki, że nie wiadomo, czy jest fajnie, czy zaraz cię zabije. Zdecydowanie nie na moje nerwy. 

Dlatego pewnego dnia sięgnęłam po coś lżejszego, po Barwy szczęścia. O fajnie - pomyślałam sobie - kto nie lubi szczęścia, tym bardziej barw, a jak barwy szczęścia to już w ogóle ekstra. Początek totalnie relaksujący, same szczęśliwe twarze, muzyczka taka pod nóżkę, w dodatku niedługi, więc nie szkoda czasu. Oglądam ten serial mniej więcej od początku, ale miałam niestety dosyć długie przerwy. Jednak od jakiegoś czasu moja regularność w tym oglądaniu jest naprawdę godna pozazdroszczenia, bo chyba do niczego oprócz pisania, nie podchodzę tak skrupulatnie. Przybliżę Wam teraz moje ulubione wątki.

spoiler alert

Na początek - jedna z pierwszych rodzin jaka pojawiła się w serialu. Specjalnie stworzyłam te kozackie grafiki, żebyście się mogli jakoś połapać, ale wierzcie mi, warto!





Na początku był Piotr Walawski i ten Piotr miał żonę – Martę. Pewnego dnia stwierdzili, że chcą mieć dzieci, ale niestety nie mogli. Potem on zdradził żonę i okazało się, że ta kochanka jest w ciąży. Okazało się również, że ta kochanka jest umierająca i że on będzie się musiał tym dzieciaczkiem zająć. No to Marta trochę zatarła rączki na to dziecko i je adoptowali ALE dziecko miało imię po kochance (hehe) – Ewelina – a potem okazało się, że Ewelina (senior) miała siostrę bliźniaczkę, z którą ten facet też miał romans. Potem miał ich multum, w końcu ożenił się z przyjaciółką swojej pierwszej żony, miał z nią też dwójke dzieci, a potem tradycyjnie ją zdradził, więc ona stwierdziła, że oskarży go o pedofilie, potem zamknęli ją w zakładzie psychiatrycznym. Potem zginęła jego pierwsza żona a potem jedno z dwójki dzieci (od tej w zakładzie psychiatrycznym). Koniec końców sam popełnił samobójstwo. I zawsze w tym momencie razi mnie tytuł serialu – myślę, że zgodzi się ze mną też Ewunia  (Ewelina 2 – ale była/zmarła żona nie chciała mówić do dziecka imieniem kochanki męża, w sumie zrozumiałe). No to tak, niby barwy szczęścia, a scenarzyści najpierw uśmiercili jej biologiczną matkę, potem tą drugą, trzecia była chora psychicznie. W dodatku zginęła jej siostra a ojciec popełnił samobójstwo. Masakra, no nie? Zastanawiam się czasami, czy taka rola dla małego dziecka nie jest zbyt obciążająca psychicznie.

Z tego Piotra, to był taki czarny charakter, bo nigdy nie można było przewidzieć co strzeli mu do głowy, kogo z kim zdradzi, czyje to będą dzieci i jaką będą miały matkę.

Kolejna postać to Kasia Górka, a za nią, ramię w ramię, jej mąż Łukasz.



Kasia Górka po wielu problemach z facetami postanowiła wykorzystać sztuczne zapłodnienie, żeby zostać matką. Potem jej były facet okazał się być umierający, więc stwierdziła, że nada temu dziecku jego imię – Ksawery. Cała Polska zastanawiała się wtedy czy to jego dziecko, serio. Potem on umarł, a dziecko zaczęło mieć problemy ze zdrowiem. Udało jej się wywalczyć numer telefonu do właściciela wykorzystanej spermy, żeby prosić go o pomoc. Łukasz - dawca -  w końcu się ugiął i stwierdził, że on to dziecko chce i Kasię też chce, więc się z nią ożenił. Okazało się jeszcze, że jest dziennikarzem i właściwie tej spermy, to on nie za bardzo chciał oddawać, ale pisał akurat o tym artykuł i mu kazali. Jakiś czas później okazało się, że znowu dzwonią do niego z tego banku z jakimś problemem. Przyszła do nich jakaś pani, która też wykorzystała jego spermę, była mega zadowolona i prosi o jeszcze trochę, bo chce mieć rodzeństwo dla swojej córki. On zapiera się, że nie i już, temat na chwilę cichnie. Potem okazuje się, że z tą laską pracuje jego żona i ona to dziecko poznaje - Paulinka - a potem Ksawery zaprzyjaźnia się z Paulinką. No i po jakimś czasie, honorowy Łukasz, na przekór żonie, pozwala Paulince mówić tato. Ksawery wkurzony, bo lubi Paulinkę, ale bez przesady, żeby od razu z nim mieszkała. Kasia jest nawet bardziej niż wkurzona i wyjeżdża bardzo daleko. Łukasz to taki trochę Rysiek z klanu. Tak w największym skrócie.

Lecimy dalej.



Dominika – była prostytutka i striptizerka. Prawie została żoną mega bogatego Sebastiana, ale jak to w życiu bywa, musiały zajść jakieś pewne komplikacje. Po zerwaniu z dawnym życiem postanowiła zostać przedsiębiorcą i zaczęła świadczyć usługi sprzątające. Tak trafiła do Klemensa (o Klemensie jeszcze potem Wam coś powiem, tak bardziej z prywatnego archiwum*), który czaił się na nią jak Fibi na piłeczkę. A ona, żeby zarobić trochę więcej postanowiła sprzątać, ale w bieliźnie. Na jej ślub przyszli nieproszeni goście – Klemens (kocham te zbiegi okoliczności), który przyszedł jako osoba towarzysząca siostry byłej żony faceta za którego wychodzi Dominika. A także jej były alfons, w którym nota bene, potem się zakochała, bo przestał pić i zrobił maturę z matmy. I zanim właściwie ktokolwiek miał do niej jakiekolwiek pretensje ona stwierdziła, że ten ślub pierdoli, idzie do domu i zaczęła pracować w barze.

THE END

Najlepsze w takim wspólnym oglądaniu z Kubą jest tłumaczenie mu tych wszystkich śmiesznych powiązań. To właśnie dzięki temu tak utrwaliłam sobie tę wiedzę i zobaczyłam te wszystkie smaczki jakie wrzucają do scenariusza eksperci od rozpisywania życia na kartkach.

* Jeśli chodzi o Klemensa, to pamiętam jak będąc jeszcze początkującą studentką wybrałyśmy się z koleżanką na melanż. I szłyśmy sobie po rynku, po tych kocich łbach w butach na wysokim obcasie i nagle Natalia mówi teatralnym szeptem - nie idźmy tędy. Ja się pytam - to jakiś twój były? - Nie, Klemens z barw szczęścia. Koniec końców udało nam się, nie zobaczył nas.

Źródła pozostałych zdjęć:

ksawerymartapiotrigaewuniakasiałukaszpaulinkaizadominikaklemenssebastianjacek przypadek

Komentarze

INSTAGRAM

Copyright © Honorata Zepp