czego zazdroszczę mężczyznom
Od jakiegoś czasu zbieram
się, żeby napisać ten tekst. I wcale nie chodzi o to, że nie podoba mi się
bycie kobietą, bo naprawdę lubię nią być, a mężczyzną byłabym raczej kiepskim. Kiedy
zaczęłam myśleć o rzeczach, których zazdroszczę mężczyznom, moim pierwszym
skojarzeniem była – ilość i wielkość kieszeni w spodniach i kurtkach. Facet w
kieszeniach potrafi upchać to wszystko, co ja musiałabym rozparcelować na dwie
siatki. Do mojej kieszeni zmieści się pół telefonu, a do męskiej – dokumenty,
portfel, telefon, paczka fajek i czteropak. Dlatego o jedynym uczuciu, o którym
można w tym wypadku mówić jest uczucie zazdrości.
Sikanie na stojąco Wiem,
wiem, znów na mojego bloga wkrada się proza życia, ale muszę o tym napisać.
Plenerowe sikanie, w przypadku kobiet, niesie za sobą wachlarz trudności do
pokonania. Niestety nie mogę odejść na 1,5 metra od moich współtowarzyszy i
wystawić tyłka na środku drogi. Ja muszę znaleźć dogodne miejsce, odpowiednio
zalesione, kameralne i bez widowni. Czasem szukam go naprawdę długo, do tego
stopnia, że zapominam skąd właściwie przybyłam. Potem muszę je sobie trochę
wydeptać, żeby mnie nic nie gilgało, odpowiednio się rozluźnić i nie myśleć o
potencjalnych robakach pode mną. Nogi drętwieją, trochę klnę patrząc z naprawdę
bliska na własne buty (osikam czy nie) i mrówki. Na koniec koło mnie przejeżdża
rowerzysta, który właśnie zdecydował się na offroad. A facet w takiej samej
sytuacji po prostu podziwia piękno przyrody. Tu wiewióreczka przemyka po
drzewie, tu motylek, oddech miarowy i spokojny. No zazdroszczę! A jak jesteśmy
już przy temacie sikania, to nawet w normalnych, zabudowanych toaletach, to u
mężczyzn nigdy nie ma kolejek.
Otwieranie piwa
czymkolwiek, gdziekolwiek i w każdych warunkach. Nożem, mieczem, drugim piwem,
zapalniczką, ławką. Kto by tak nie chciał? Niby zawsze mam przy kluczach breloczek/otwieracz,
ale mimo to wolę zobaczyć taką widowiskową wersję otwierania piwa niż robić to
sama.
Wygląd Kiedy ja mam ileś tam kosmetyków żeby zdołać ogarnąć wszystkie elementy wizualne mojej osoby, mężczyźni nie muszą robić właściwie nic specjalnego. Pójść do fryzjera, zrobić porządek z brodą i się umyć. A wiek nie jest żadną przeszkodą, myślę, że Harrison Ford coś o tym wie. Nawet jeśli jakiś facet nie wygląda super jako jurny młodzieniec, za parę lat może się okazać, że diament został oszlifowany.
Rozwiązywanie konfliktów i prostsze podejście do życia. Nie mówię, że mężczyźni są prości, bo jak dla mnie brzmi to okropnie negatywnie i takiego stwierdzenia nigdy by nie użyła. Chodzi mi bardziej o patrzenie na pewne sprawy z innej perspektywy. Czasem, kiedy muszę podjąć jakąś decyzję i po wielogodzinnej rozkminie wciąż nie wiem co zrobić pytam Kuby. A on, jednym zdaniem wywala wszystkie moje przemyślenia do kosza patrząc na to zupełnie inaczej. Z kolei moje wielogodzinne analizy często sprawdzają się, kiedy Kuba podczas podejmowania decyzji bierze pod uwagę tylko jedną zmienną, natomiast ja nieco więcej. Gdybyśmy jednak oboje pisali rozprawy np. o tym co na obiad, prawdopodobnie nie jedlibyśmy nic. Dlatego takie dopełnianie się jest jak najbardziej super. Natomiast rozwiązywanie konfliktów jest związane z tą samą filozofią co podejmowanie decyzji. Czasem fajnie byłoby po prostu dać sobie po mordzie, wyrzucić wszystko z siebie, a kolejnego dnia gadać już normalnie.
Konkluzja jest taka, że
mężczyźni są naprawdę super, a świat bez nich byłby po prostu nudny. Nie
wszyscy, to jasne, w każdej grupie są kretyni i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Zawsze jak moje koleżanki uganiały się za jakimiś podróbkami facetów typu – macho
albo ja nie okazuję uczuć, bo one są tylko dla kobiet, serduszko
mnie kuło. Bo ja znam naprawdę wielu fajnych i wartościowych facetów. Mimo to,
bez ich fantazji i polotu bardzo by mi się w życiu nudziło. Późno dorastają –
to fakt (ale tak, oczywiście wiem, że są wyjątki), ale moim zdaniem to nie jest
duży problem. Ja, pomimo, że właściwie 24 godziny na dobę mam głowę gdzieś w
innej rzeczywistości, jestem do bólu praktyczna. Mniej więcej do osiągnięcia
pełnoletności nie widziałam najmniejszego sensu, żeby mieć chłopaka, bo w sumie
po co mi jakiś smark, który chce robić głupoty, a koledzy są dla niego
najważniejsi. I wcale nie mam im tego za złe, niech się wyszaleją, to potem
będą spokojniejszymi ojcami i mężami bez świadomości, że ominęła ich jakaś
dobra zabawa. Jednak mimo to, do tamtego czasu zawsze po analizie zysków i
strat wychodziły mi dwa rozwiązania, gdybym szukała związku w czasach
nastoletnich. Pierwsza – najbardziej prawdopodobna – że to nie przetrwa, a ja
nie lubię inwestować w coś, ku czemu przesłanki wskazują na to, że się nie uda.
Natomiast druga – że będziemy razem do końca życia. I szczerze nie wiem, która z
nich przerażała mnie bardziej.
Komentarze
Prześlij komentarz