dorosłość
źródło zdjęcia
Tak sobie myślę, jak to
się stało, że jestem dorosła? Kiedy? Przecież wcale się tak nie czuje, tym bardziej ciężko jest mi powiedzieć o sobie – jestem dorosła.
Fakt, przydaje się to w
niektórych sytuacjach, np. wtedy, gdy ktoś jest dla mnie niemiły, traktuje mnie
z góry albo zarzuca zbędnymi uwagami czy nakazami. Wtedy wiem, że jestem
duża i że nie można mnie tak traktować. Wiem też, że w odpowiedzi mogę użyć nie zawsze poprawnych
słów i że proszę mówić do mnie proszę pani. Tylko w takich sytuacjach
wykorzystuję swoją dorosłość.
Jednak na co dzień tak
nie jest. Z dorosłości korzystam w sytuacjach koniecznych, nieprzyjemnych i
skomplikowanych. Bo całe życie marzyłam, żeby ludzie zaczęli mnie traktować poważnie,
a nie jak wyrośniętego dzieciaka. I żebym sama mogła wybierać kto jest dla mnie
autorytetem i żebym nie musiała słuchać tych, którzy po prostu mówią, że nimi
są.
Dorosłość przychodzi znienacka, zupełnie nagle. Jest trochę jak koniec weekendu albo lata.
Jedni definiują esencję
dorosłości przez pryzmat dobrego wykształcenia i pracy, inni mówią, że trzeba mieć masę
kasy, a jeszcze inni męża i dzieci, najlepiej w dużych ilościach (ale męża
jednego, poligamia jest wciąż nielegalna).
Mi najbardziej zależy na tym, żeby tą dorosłością się nie umordować. Żeby się nie unieszczęśliwić tymi wszystkimi nakazami i powinnościami. Żeby nie zatruć sobie życia powagą i ciągłym dostosowaniem. Że jeśli będę miała ochotę zrobić sobie tatuaż w star warsy i zjeść vibovit, to nikt mi nie powie, że nie wypada, że jestem dorosła i jedyne co mi wolno, to założyć rodzinę. Bo dorosłość może być fajna, ale tylko wtedy, kiedy nie zapomina się jak to jest być dzieckiem.
Dzieci myślą z mózgiem szeroko otwartym; dorastanie, jak zdążyłam zaobserwować, polega tylko na stopniowym zamykaniu go.
Jodi Picoult Bez mojej zgody
Nie dorastaj zbyt szybko, kochanie. Upływ czasu jest nieunikniony, ale jeśli zachowasz serce dziecka, nigdy się nie zestarzejesz.
Beth Hoffman Lato w Savannah
Komentarze
Prześlij komentarz