RÓD PYRKÓW #1

 


Zaczynamy lajtowo, ale nie martwcie się, potem będziecie musieli zapiąć pasy, bo szykuje się ostra jazda. Najpierw trzeba po prostu przyswoić podstawy, żeby potem przejść do czegoś trudniejszego. Jak w każdej dziedzinie nauki.



Pyrków w barwach szczęścia jest właściwie równie dużo co na obiadowym talerzu przeciętnego Polaka. Wszystko zaczęło się od założycieli rodu – Marii i Romana. Dzięki nim dostaliśmy jeszcze piątkę kolejnych bohaterów w postaci ich dzieci. Z Romanem pożegnaliśmy się jakieś kilkanaście lat temu i naprawdę nie pamiętam czy było w jego życiu coś wartego opisania. Jednak dam sobie uciąć rękę, że była chociaż jakaś zdrada, bo to taki must have każdego bohatera. Roman był ratownikiem medycznym i pewnego dnia nadszedł czas jego ostatniej akcji, bo dostał ataku serca, ale tuż przed śmiercią zdążył jeszcze wyciągnąć dziecko z płonącego auta (chyba nie płonęło, ale chciałam trochę podrasować scenariusz). Smutek był z tego podwójny, bo nie dość, że zmarł mąż i ojciec, to jeszcze rodzina Pyrków została bez hajsu. Dlatego Maria założyła firmę sprzątającą i znalazła sobie kolejnego męża – Marka.




Marek byłby naprawdę super, gdyby nie jego matka – Krysia. Krysia, przynajmniej na początku, teraz już trochę mniej, była naprawdę uciążliwa. Powiedziała Markowi wprost, że piątka nieswoich dzieci, to jednak trochę za dużo (powiedziała to oczywiście innymi słowami jak to Krysia). Ku jej uciesze, niespodziewanie okazuje się, że w życiu Marka pojawia się jego była dziewczyna – Nina. Okazuje się również, że ma syna Witka. Na końcu okazuje się, że ten syn jest Marka, a nie Wolfganga jak wszyscy do tej pory myśleli. Wtedy Krysia stwierdziła, że Nina jest super, bo ma tylko jedno dziecko, w dodatku Marka i to będzie dobry deal. Marek jednak zachował się jak zbuntowany nastolatek i postanowił mimo wszystko wziąć ślub z Marysią, ale bez Krysi.

Potem Marysia umiera, Marek zostaje sam, w dodatku totalnie nie ma głowy do wychowywania swojego syna, do którego głowy nie ma również jego matka. Kiedy Witek oswaja się z tym, że ma nowego ojca, matka również wiąże się z kimś nowym, wyjeżdża nie wiadomo gdzie i tak przerzucają go między sobą a babcią Krysią, choć dopiero co skończył terapię po zmianie ojca.



Potem Marek znajduje sobie konkubinę – doktor Edytę z Leśnej Góry, która z kolei nie przepada za Witkiem (nie da się dogodzić wszystkim kobietom). Przez to, że go nie lubiła, stwierdziła, że dla jaj poparzy sobie twarz i oczy, potem zwali to na niego i raz na zawsze pozbędzie się problemu. Typ bohatera – strateg. Dała sobie prezent mówiąc, że jest od Witka, który był domowej roboty konstrukcją silnie wybuchową. Marek w końcu domyśla się kto jest winny. Witek jednak znajduje oparcie w swoich kolegach narkomanach. Podejrzewam, że byłby to najlepszy tydzień w jego życiu, gdyby nie to, że w końcu musiał się spakować i jechać na odwyk. Dwa razy.

Kiedy konkubina zostaje odprawiona z domu Marka raz na zawsze zamieszkuje z nim Iwonka (nie wiem jak to się stało, sorry). Chyba była chora po tym jak wróciła z misji w Bangladeszu, bo jest lekarzem, a jej małżeństwo z Polakiem muzułmaninem rozpadło się, bo Alek – mąż, był zazdrosny. Jego rodzice też nie chcieli dopuścić do ślubu - to częsty motyw. Kiedy Iwonka tak sobie pomieszkuje u Marka, pewnego dnia otwierają wino i okazuje się, że aż lecą iskry. Potem Iwonka znika na jakiś czas, żeby kilka miesięcy później oznajmić, że jest w ciąży, ale nie powie kim jest ojciec. Szok i niedowierzanie, niewielka pula rodziny dowiaduje się, że ojcem dziecka Iwonki jest człowiek, który po części był właściwie i jej ojcem.



Zapomniani przez wszystkich dziadkowie pojawiają się nagle głównie  po to, żeby powiedzieć Iwonce, że tak to się jednak nie robi. I żeby strzelić focha na kolejne 10 odcinków, bo dowiedzieli się czyje to dziecko dopiero na jego chrzcie. Chociaż na początku byli pod mega wrażeniem, że Marek tak przejął się dzieckiem Iwonki i tak super zajmuje się nieswoimi dziećmi zmarłej żony.

Witek mieszka teraz z przybraną córką swojego ojca, która również ma z nim córkę i jest jego dziewczyną. Oprócz tego sam znajduje sobie dziewczynę, która pali marihuanę, a Marek obserwuje ich zza firanki przez lornetkę, za co karci go Iwonka, mówiąc, że jeśli jej rodzice to zobaczą, to pójdzie siedzieć. Ostatecznie postanawiają skorzystać z pradawnych zwyczajów i zaprosić ją na obiad.

cdn

ŹRÓDŁA ZDJĘĆ

ROMAN MARIA IWONKA HUBERT AGATA WOJTEK STAŚ MAREK KRYSIA NINA WITEK DZIADKI NARKOMANI


 

 

 

 


Komentarze

INSTAGRAM

Copyright © Honorata Zepp