było ciepłe lato

 


Kilka spotkań, urwane myśli, niedopowiedzenia. Ładne ubrania, twój dwuznaczny uśmiech. Spojrzenia, w których zawarte są słowa. Twoje problemy, parę moich, dużo przeszłości. Wino. Więcej wina. Kilka lżejszych tematów, wspólne pasje. Tajemnica, zakłopotanie, trochę strachu. Oczekiwania.

Wzruszam się, choć zupełnie niepotrzebnie. Ocierasz moją łzę. Mówię wtedy, że jesteś wart wszystkiego, momentalnie się za to karcę. Za wcześnie. Ty odwdzięczasz się w trochę inny sposób. Do poznania konsekwencji zostało jeszcze kilka godzin. Wykorzystujemy to, potem będzie gorzko. Wtedy myślimy, że te godziny rozciągną się w czasie.  Że zamrozimy te chwile, a potem po prostu usuniemy je z naszej historii. Wszystko przecież z czasem topnieje, ucieka, ginie. Myślimy też, że nikomu nic złego się nie stanie. Że nikt nie zostanie zraniony. Wtedy to piękne, naprawdę. Potem wszystko się odwróci, na szczęście jeszcze nie teraz.

Siedzimy trochę za blisko siebie, udajemy, że to przez przypadek, że nie zauważyliśmy. Moje udo styka się z twoim, niby nic wielkiego. Było ciepłe lato, ale nie padało, a ja nie nosiłam stanika. Poszło całkiem łatwo, chwilowe przewartościowanie potrzeb. Dla własnej wygody. Wszystkiego jest jednak za dużo, oboje się oszukujemy. Chciałam trochę nie istnieć a trochę być w zasięgu wzroku. Twojego. Ciężko jest wszystko pogodzić.

Dotykam twoich warg, to miało być nic takiego. Wtedy zaczęłam oszukiwać się trochę mniej. Czułam się jakby ktoś bezmyślnie przeciął mi hamulce. Nie byłam w stanie się zatrzymać, wiedziałam, że to niebezpieczne. Wszystkie obietnice zostały złamane. Do końca nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. Odpływam, rzucam się na głębię, tonę. Chciałabym zobaczyć jak wygląda życie z twojej perspektywy. Czy ważne są dla ciebie śniadania, na którym boku zasypiasz.

Kiedy twoje palce bezczelne łażą po moim ciele, zastygam, nie chcę cię spłoszyć. Mam wrażenie, że potrafię odczytać każdy ich fragment. Jakbym czuła nawet twoje linie papilarne. To straszne tak bardzo nie potrafić panować nad własnym ciałem. Bardzo powoli, podoba mi się, jednak po chwili uznaję, że niepotrzebnie tracimy czas. Tylko nie mów nikomu. Piękne słowa wyszeptane prosto do ucha. Zapach i ciepło na szyi. Niby było głośno. Płytkie, zbyt szybko urwane oddechy, głębokie myśli.

Ludzie dzielą się na tych, którzy blokują funkcję obrotu ekranu i na tych którzy tego nie robią. Cóż, przynajmniej w tym się różnimy. Myślę w jaki sposób mogłabym cię nie chcieć, a do głowy przychodzi mi tylko to. Tylko ta jedyna różnica, jednak kurwa, taka nieważna. Winna jestem ja, choć po chwili twierdzę że jednak ty, tak jest łatwiej. Zrzucam na ciebie odpowiedzialność, bez ciebie nic by się przecież nie stało.

Koniec. Nie bardzo wiemy co dalej robić. Nie mamy pomysłów jak się zachować, przestajemy być intuicyjni. Ktoś wyłączył grę, system się zawiesił. Potem wszystko się odwraca, zachodzi. Nawet biometr spada, a my za nim. Idę do domu. Nakładam na twarz słodki olejek, pozbywam się pewności siebie. Oczy smutne, twarz blada, wszystko mdłe. Zmywam makijaż, ale ty wciąż zostajesz na moim ciele. 

Uczucia stają się mieszane. Znów na siebie wpadamy, pomagamy przypadkowi. Zaczynamy wszystko od nowa.

Komentarze

INSTAGRAM

Copyright © Honorata Zepp