szczęście jest tak blisko czy tak daleko?
źródło zdjęcia
Pierwsza połowa sierpnia. Jeszcze lato, choć trochę wigilia jesieni. Jadę pociągiem, obskurnym, ale przynajmniej mój przedział jest pusty. Słońce świeci nisko, o wiele niżej niż w czerwcu o tej porze. Powietrze pachnie inaczej. Oglądam pola nawłoci, które zawsze były dla mnie nostalgicznym widokiem, który wzbudzał jakieś jeszcze nie do końca określone emocje. W każdym razie dosyć intensywne.
Podróżuję bez bagażu. Chciałam na chwilę zniknąć. Nie mieć konkretnego położenia przez dłuższy czas. Łokcie przylepiają mi się do brudnego stolika.
Stukot, klekot, syrena lokomotywy, dźwięki peronu Choć wiem, że podróże pociągami nie należą do magicznych, to mimo to jest w nich coś kojącego. Wszędzie jest pełno historii, które obserwuję.
Piwo zimne piwo Biorę cztery. Tym razem pozwalam sobie na odrobinę szaleństwa i kupuję je od szemranego typa. Uporczywie gapię się w telefon myśląc, że tym gapieniem zmuszę cię do kontaktu ze mną. Na korytarzu stoi mężczyzna. Niemal telepatycznie zauważa moje rozterki. Kątem oka, widzę karteczkę, którą trzyma na szybie mojego przedziału – Szczęście jest tak blisko czy tak daleko? Uśmiecham się niezobowiązująco. Myślę wtedy, że nie wiem nawet gdzie jestem ja, a co dopiero szczęście. Czasem wydaje mi się, że tęsknie nawet za tym, czego nigdy nie przeżyłam. Czasem cała jestem tęsknotą.
Kiedyś czytałam w pociągach książki, potem słuchałam
muzyki, dziś słucham jedynie własnych myśli, staram się stworzyć z nich jakąś
spójną całość. Wspomagam się przemijającym obrazem świata.
Ból, kilka łez tęsknota Miłość to takie wybudzenie się ze snu, wybudzenie przez odpowiednią osobę. Bez miłości życie jest jak sen, półmrok, który jest ciągiem zaspokajania podstawowych potrzeb. Kiedy budzimy się dzięki miłości, okazuje się, że potrzeb może być o wiele więcej, że wszystko zmienia wartość, nadaje sens najprostszym rzeczom. Kiedy się zakochasz otwierają się przed tobą nowe możliwości, jak w grze kiedy wbijesz nowy level. Gdy jej nie ma wszystko znika.
Pisk, zachód słońca i trochę alkoholu Mój przedział przestaje być samotnią. Zerkam na niego i dziwię się niesamowicie, bo nie jest zupełnie w moim typie, a jednak mi się podoba. Oczy trochę ciemne, jednak w słońcu mają kolor zbliżony do miodu. Patrzę się na niego i nie mogę przestać. Właściwie nie chcę. Pierwszy raz praktykuję takie gapienie się, w dodatku zupełnie bezwstydne. Kiedy patrzy na mnie, nie odwracam głowy, zamiast tego uśmiecham się. Teraz to na niego patrzę uporczywie, bo zdążyłam już znieczulić swoją korę mózgową bezwstydnie popijając piwo. Niby zimne, a jednak ciepłe. I właśnie takie pasuje tutaj najbardziej.
Rozmawiamy o sensie życia. Bo co właściwie innego
można robić w pociągach. To idealne miejsce, żeby się nad tym porządnie zastanowić. Nie mówię mu, że moim zdaniem go nie ma. Mówię tylko, że życie jako
całość, jako zbiór – ma sens. Nie precyzuję, że jednostki rzadko kiedy tak
o sobie mówią – moje życie ma sens, bo sens jest okrutnie subiektywny. Ciężko
stwierdzić co znaczy, tym bardziej w kontekście życia. Życie ma największy sens,
kiedy się nad tym nie zastanawiasz. Jeśli tylko zaczniesz, uświadamiasz sobie,
że wszyscy są do siebie podobni. Że niekiedy nawet nie warto się wyróżniać. Z
drugiej jednak, życie to odpowiedzialność. Ja ją czuję, czuję
każdą upływającą sekundę. Mówi, że idzie zapalić. Dziwne, naprawdę
często mi się to zdarza. Miło sobie z kimś rozmawiam, kiedy nagle mój rozmówca
przerywa konwersację i mówi, że idzie zapalić.
Mija piąta godzina jazdy. Napisałeś. Mówię do niego, że na mnie pora, że to już moja stacja, choć żadna nie była moją. Dlatego wysiadam karcąc się za tyle dziwnych myśli, za ten sens, którego niby nie ma, a jednak jest.
Uświadamiam sobie, że to właśnie ty jesteś nim dla mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz