jak tworzę teksty
źródło zdjęcia
Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby
napisać tekst o tym jak powstają moje teksty. Trochę taka tekstocepcja. A
wpadłam na ten pomysł wtedy, kiedy przez dobre 20 minut tłumaczyłam Kubie co ja
właściwie robię i dlaczego nie można się odzywać. Kuba oczywiście nie prosił o
tę opowieść podobnie jak Wy dlatego zanim zdążycie zapytać ja już biegnę z
odpowiedzią.
Nie wiem jak Was, ale mnie zawsze
zastanawiało w jakich sytuacjach powstają czyjeś teksty. Jakie nawyki mają
pisarze, co ich inspiruje, co przeszkadza i jakie sytuacje sprzyjają pisaniu.
Przez długi czas nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że sposobów na pisanie
jest prawdopodobnie równie dużo co ludzi, którzy piszą.
__________________________
Nie wiem jak to jest, ale kiedy
czuje się źle pisanie przychodzi mi z podejrzaną łatwością. I nie mam na myśli smutku,
choć wtedy rzeczywiście jest łatwiej. Chodzi mi o wszelkie stany chorobowe, w
tym, uwaga, uwaga – o kaca. Kiedy jest mi źle i niedobrze, wszystko mnie boli i
jedyne co mogę robić to leżeć, wtedy piszę. W dodatku jestem szczerze zadowolona
z tego, co z takich, pisanych w cierpieniu, zdań wychodzi. Dziwne, prawda? Najważniejsze są jednak notatki. Notuję wszystko co przyjdzie mi do głowy i zupełnie nie przejmuję się porą dnia czy nocy. Każda myśl jest ważna, bo wokół niej można zapleść kolejne i tak powstaje tekst.
Kiedyś w pisaniu pomagała mi
muzyka. To przez melodię wyobrażałam sobie daną sytuacje i moich bohaterów, co
naprawdę bardzo mi pomagało. Teraz muszę mieć ciszę, niczego już przy muzyce
nie napiszę. Dzięki niej mogę jedynie postarać się wprawić w jakiś, pożądany
przeze mnie nastrój, taki, w jakim będzie mój tekst. Czasem nawet szum
komputera mi przeszkadza albo stukot klawiszy kiedy zapisuję myśli. Jednak w
sytuacjach, kiedy w mojej głowie panuje ich zdecydowana nadwyżka, kiedy każdą z
nich uważam za cenną, wtedy udaje mi się odizolować od tego co mnie otacza i zapisać
wszystko, choćby nie wiem co. Jednak jak we wszystkim bywają wyjątki. Wtedy nie
jest dobrze, bo taka utracona myśl nigdy do mnie nie wróciła. A tę utraconą
zawsze uważam za najcenniejszą.
Najbardziej lubię wymyślać historie.
Mogłabym o nich opowiadać.
To nie jest zlepek losowych, ładnie
brzmiących słów. Każde z nich jest użyte po coś. Mam to przed oczami, żyje tym,
jestem częścią historii, wszystko co zapisuję mnie spotyka. Czasem wystarczy, że zamknę oczy. Muszę tę historie widzieć, przeżywać ją. Zamykam oczy i jestem moimi bohaterami, wiem
co czują. A przez to, wiem też co mogą zrobić i powiedzieć. To
ekscytujące. Wiem nawet w jaki sposób powinno się te historie czytać, jaki ton
powinien mieć przybrać wtedy Twój głos.
Zawsze chciałam pisać, w taki sposób, jakbym od początku do końca potrząsała moim czytelnikiem i krzyczała, żeby poczuł to co ja. Żeby się tym zachłysnął, żeby stworzyć własną definicję współodczuwania. Kiedyś dojdę do takiej wprawy, że czytana wieczorami będę powodować bezsenność. Taki właśnie mam plan. Nie lubię pisać mdło, choć każdy miewa czasem gorsze teksty. Chcę, żeby mój czytelnik po przeczytaniu tekstu pomyślał o nim przez chwile. Wrzucił na luz, stanął w miejscu. To jedyna forma zapłaty jaką mogę dostać, a przy okazji najlepsza. Między innymi dlatego nie wyjaśniam moich tekstów do końca, tak jak brzmią one w mojej głowie. Zostawiam niedopowiedzenia, po to, by mój czytelnik mógł interpretować to jak chce, żeby dzięki tej możliwości mógł jak najbardziej dostosować daną historię do siebie.
Kiedyś czekałam na impuls, moment, kiedy wena po prostu spadnie na mnie jak grom z jasnego nieba a ja, jak prawdziwy wybraniec po prostu to zapiszę i poczekam aż spadnie na mnie chwała. Teraz wiem, że to owszem działa, ale nie zawsze i zbyt rzadko, żeby móc oprzeć na tym całe pisanie. Smutek z kolei bywa ryzykowny, potrafię go sobie wyobrazić nawet, gdy jestem najszczęśliwsza. Wtedy pisze się naprawdę dobrze. Choć to ryzykowne, bo można się w nim zagrzebać po uszy. Ale zawsze potem przychodzi Kuba i słyszę – czy mamy coś do jedzenia? - a nie mamy i zajmuję się po prostu czymś innym. Wtedy wiem, że ja tych problemów, o których pisałam jednak nie mam, ale mam po prostu inne. Przez chwilę błądzę gdzieś indziej. Zawsze jednak wracam.
Komentarze
Prześlij komentarz